niedziela, 22 maja 2016

Elle - recenzja


Pierwsza scena filmu. Ciemny ekran. Słyszymy szamotaninę, coś się rozbija, kobieta jęczy. Gwałt czy element seksualnej gry? Pojawia się obraz, zamaskowany mężczyzna schodzi z rozłożonej na podłodze zakrwawionej kobiety, wychodzi przez okno. Główna bohaterka filmu, Michelle (Isabelle Huppert), podnosi się z podłogi, sprząta rozbite szkło, idzie do pracy. Ani słowem nie wspomina o wydarzeniu, nie wzywa policji, później tylko bada się na obecność chorób wenerycznych. A więc jednak gwałt. Zachowanie kobiety jednak conajmniej zadziwiające. Nowy film Paula Verhoevena. I wszystko jasne.

A raczej niejasne, bo Holender zaczyna od wielu zagadkowych wątków, nawiązań do przeszłości bohaterki, która skrywa jakąś mroczną historię. Szczegóły poznamy później. Na razie zauważamy, że osoba Elle wzbudza sensację, obca kobieta napastuje ją w restauracji, bohaterka unika policji jak ognia, wielokrotnie słyszymy też o strasznej zbrodni dokonanej przez jej ojca.

Nie jest to jedyna tajemnica jaką skrywa „Elle”. Gwałciciel nie skończył nękanie bohaterki, zaczyna wysyłać do niej wiadomości na telefon komórkowy, daje do zrozumienia, że obserwuje kobietę i zamierza wrócić na drugą „rundę”. Najwyraźniej to ktoś znajomy. Czyżby jeden z podwładnych, programistów szczerze nienawidzących szefową, założycielkę firmy produkującej brutalne gry komputerowe? A może jedyny pracownik, którzy zdaje się być zadurzony w Michelle? Czy też to błędny trop, bo oprawca to ktoś spoza pracy? Oczywiście dowiemy się tego w odpowiednim czasie, co zainicjuje nietypową relacją ofiary z gwałcicielem. W końcu to Verhoeven, jak seks to tylko w jakiś sposób pokręcony, wymykający się normom społecznym.

„Elle” zapewne wzbudzi nieco kontrowersji, wszakże lekka komedia o gwałcie niekażdemu odbiorcy będzie w smak. Nie jest to jednak takie proste, bo Michelle ewidentnie skrywa traumę. Kupuje gaz łzawiący i mały toporek do obrony przed kolejnym atakiem, w wolnej chwili rozmyśla o roztrzaskaniu głowy gwałciciela na krwawą miazgę, bywa roztrzęsiona i przestraszona. Jednocześnie wzbudza to w niej ekscytację, rozbudza seksualnie, ożywia jej nudne życie. Kobiety to skomplikowane istoty, zwłaszcza te z filmów Verhoevena.

Jest to więc niewątpliwie film godzien swego twórcy. Historia nietypowa, o bohaterach prezentujących nieoczywiste zachowania i wzbudzająca przeciwstawne emocje. Verhoeven powraca w formie jakiej mogłoby mu pozazdrościć wielu o połowę od niego młodszych reżyserów.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz